wtorek, 29 lipca 2014

Historia Nocnej Łowczyni

                        PROLOG

   Było po północy kiedy wracałam do domu. Zwykle nie chodze na imprezy do późnej nocy, ogółem wogle na nie niechodze. Tym razem było inaczej.       Poszłam do jakiegoś baru aby troche ochłonąć po kłótni z matką.
     Padał deszcz i było zimno. Momentalnie moje jasnobrązowe włosy były mokre, a czarna bluzka i jeansy przesiąknięte wodą. Jedyne co mnie chroniło przed zimnem to ciemna skórzana kórtka.
     Szłam powoli abym mogła pomyśleć. Przechodząc obok ciemnej uliczki ktoś mnie chwycił i pociągnął. Czułam ciepło bijące z jego ciała. Tak to napewno był chłopak bo raczej dziewczyny nie mają tak silnych i muskularnych rąk bądź ramion. Otoczył mnie swoją ręką. Chciałam krzyczeć ale on zakrył mi usta drugą. Szarpałam sie, a on wtedy nachylił sie i powiedział mi do ucha bardzo znajomym głosem.
  - Spokojnie nic ci nie zrobie, jeśli sie uspokoisz to cie puszcze.- posłusznie przestałam sie rzucać, a on rozluźnił uścisk i odwrócił mnie twarzą ku sobie. Wtedy go rozpoznałam.
     Miał srebrno - białe włosy i oczy w kolorze szarym, błyszczące w świetle księżyca jak diamenty. Ubrany w coś co przypominało strój bojowy z kapturem na głowie. Kiedy mnie obrócił ściągnął kaptur i powiedział. - Witaj Miley.- to był James. Znałam go wcześniej w szkole jako przystojnego chłopca, za którym dziewczyny sie oglądały. Teraz był jeszcze bardziej niesamowity.
  - James. James to naprawde ty.
  - Tak to ja, we własnej osobie. - odparł. Po czym odepchnęłam go.
  - Ty gnojku! - wykrzyknęłam.
  - Miley prosze, daj mi wyjaśnić.
  - Gdzie byłeś przez ten cały czas! - Krzyknęłam - No gdzie!
  - Musisz ze mną iść, wtedy ci wszystko wyjaśnie.
  - nigdzie z tobą nie pójde! - już chciałam od niego odejść kiedy złapał mnie za ręke.
  - Miley, rozumiem, że sie złościsz bo cie zostawiłem ale obiecuje ci jeśli ze mną pójdziesz i chociaż dasz mi szanse to wszystko wyjaśnić, to potem zostawie cie w spokoju.
  - z kąd moge mieć pewność, że tym razem znowu mnie niewrabiasz! Tyle czasu zastanawiałam sie gdzie jesteś i co sie z tobą stało, a teraz pojawiasz sie z nienadzka i prosisz żebym cie wysłuchała?! - puścił mnie.
  - Szukałem cie przez długi czas, chciałem wszystko naprawić ale ty zniknęłaś. - westchnął. - próbowałem ale...
  - ale co? Wystarczyło powiedzieć, że masz mnie dosyć...
  - Nigdy bym tak nie powiedział.
  - zresztą to i tak teraz nie ma znaczenia, nie mam zamiaru cie więcej słuchać ani oglądać! - to powiedziawszy pobiegłam, aby nie mógł mnie dogonić. Przez tak długi czas sie nie odzywał i nagle sie pojawia. Miałam już tego wszystkiego dosyć.
    Poszłam do klubu Pandemonium i postanowiłam sie zabawić. Wypiłam może z dwa drinki, a potem wyszłam, bo niemogłam dłużej wytrzymać w tej gorączce. Nie zauważyłam nawet kiedy ominęłam ulice, w którą miałam skręcić. Chciałam zawrócić kiedy zobaczyłam dwóch chłopaków ubranych na czarno - brunet i blondyn. - Kiedy chciałam ich ominąć jeden z nich chwycił mnie za nadgarstek. - Ał, póść mnie. - w tedy on popchnął mnie na ściane.
  - taka ładna dziewczyna nie powinna chodzić sama nocą po ulicy, - powiedział blondyn - a w szczególności kiedy nie jest trzeźwa. - zaśmiał sie i  chwycił mnie za gardło.
  - czego chcecie. - z trudem wymówiłam słowa. - uśmiechnął sie lekko. - nie słyszałaś nigdy o demonach, nefilim? Och, a może nie wiesz kim jesteś. Biedna dziewczyna tym lepiej dla nas.
  - Może to Podziemna.- powiedział ten drugi.
  - Niesądze. - powiedziawszy to jasnowłosy uderzył mnie pięścią w brzuch. Upadłam na kolana i zobaczyłam, że mam na bluzce ślady krwi.
     Pomiędzy palcami chłopak trzymał cienkie ale szerokie ostrze, które zrobiło mi głęboką rane.
  - Och, biedactwo. Nie masz broni żeby walczyć. Cóż będzie mi łatwiej sie z tobą rozprawić. - podniósł mnie, po czym uderzył w twarz, a ten drugi kopnął mnie z całej siły. Poczułam smak krwi w ustach i myślałam, że to już koniec...
  - hej wy, ładnie to tak bić bezbronne kobiety! - wybawca pojawił sie z nikąd i powiedziawszy to żucił sie w ich kierunku. Jednego zabił od razu. Wbijając mu sztylet w serce ten rozpłynął sie w powietrzu. Blondyn trzymający mnie żucił mną o ściane i zaatakował chłopaka. Walczyli przez krótką chwile po czym demon zniknął.     Leżałam na ziemi z zamkniętymi oczami i słyszałam tylko jak ktoś wołał moje imię. I wtedy, nastała ciemność...

3 komentarze:

  1. Ślicznie, skarbie, początek mi się bardzo podobał ponieważ mnie zaskoczyłaś ;)
    Jedna taka mała uwaga... *rzucił a nie żucił ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorka za tą pomyłke ;P jak to pisałam byłam troche śpiąca XD ale dziękuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle <3 Zapraszam do mnie, może coś się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń